Stanisław Mocarski był szanowanym wieloletnim właścicielem bieckiego młyna, prowadzącym przez kilka dekad usługi młynarskie dla mieszkańców naszego miasta i okolic. W czasie II wojny światowej aresztowany przez Niemców i osadzony w obozie przejściowym, a następnie  wywieziony na roboty przymusowe na terenie III Rzeszy.

Stanisław Mocarski urodził się 3 września 1910 roku we wsi Mieczki – obecne woj. podlaskie, powiat łomżyński, gmina Przytuły. Był synem Franciszka Mocarskiego i Teofili z domu Mieczkowskiej, którzy prowadzili duże gospodarstwo rolne. Miał ośmioro rodzeństwa: siostry Helenę, Stefanię, Mariannę, Leonorę i Józefę oraz braci Franciszka, Władysława i Piotra. Wiadomo, że Józefa i Piotr zmarli w dzieciństwie. Chłopiec uczęszczał do Szkoły Powszechnej w pobliskich Żelazkach. Był zdolnym uczniem i od dziecka marzył o prowadzeniu młyna wodnego. Wyobrażał sobie jak ten młyn będzie wyglądał. W następnych latach zajmował się pracą na roli. Chcąc zmienić swoje życie wyjechał do odległego o około 30 km Szczuczyna, gdzie mieszkała jego najstarsza siostra. Wynajął i prowadził tam sklep. Poznał wówczas sześć lat młodszą Jadwigę Borusiewicz, córkę Stanisława Borusiewicza i Julianny Dębińskiej. Dziewczyna pochodziła właśnie ze Szczuczyna, a jej rodzina utrzymywała się z gospodarstwa rolnego. Młodzi pobrali się 28 października 1937 roku w kościele parafialnym w Szczuczynie. Doczekali się czwórki dzieci: synów Stanisława (zmarł w wieku 35 lat) i Edmunda (przeżył tylko 2 miesiące) oraz córek Alicji i Jadwigi. Początkowo razem prowadzili sklep, ale już w domu żony. Ich stabilne i szczęśliwe życie z pierworodnym synem zmieniło się diametralnie tuż po wybuchu II wojny światowej.

9 września 1939 roku Niemcy zorganizowali w Szczuczynie nakaz spisu mężczyzn. Pomimo protestów żony, Stanisław Mocarski udał się na rynek, co okazało się punktem zwrotnym w jego życiu. Został wzięty do niewoli i wywieziony na roboty. Początkowo trafił do Stalagu I A Stablack, do tzw. „obozu przejściowego”. Był to obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców, ale także osób cywilnych, znajdujący się na terenie Prus Wschodnich, w północnej części niemieckiego poligonu Stablack. Obecnie jest to w obrębie gminy Górowo Iławieckie, w powiecie bartoszyckim, w województwie warmińsko-mazurskim i częściowo w obwodzie królewieckim w Rosji. Na początku na terenie obozu nie było żadnych pomieszczeń mieszkalnych, ani baraków, a jeńcy spali pod gołym niebem. Dopiero na przełomie września i października 1939 roku zaczęły pojawiać się namioty wojskowe. Cały kompleks otoczony był licznymi posterunkami i ogrodzony drutem kolczastym i zasiekami. Warunki sanitarne i higieniczne były bardzo trudne, panował również głód. 1 listopada 1939 roku Stanisław Mocarski został deportowany do III Rzeszy do pracy przymusowej jako robotnik rolny.

W czasie II wojny światowej praca przymusowa stanowiła jedną z głównych metod pozyskiwania taniej siły roboczej dla rolnictwa i przemysłu, a zarazem była formą eksterminacji ludności z terytoriów podbitych przez III Rzeszę. Stanisław Mocarski pracował w trzech miejscach, a w ostatnim z nich w gospodarstwie przy krowach i w mleczarni. Zawsze miał przy sobie swoje zdjęcie z żoną i małym synkiem, zrobione tuż przed wybuchem wojny. Stanowiło ono dla niego pewnego rodzaju talizman, wierzył, że go chroni. Uważał, że niejednokrotnie podczas kontroli uratowało mu życie. Pewnego dnia kilku współtowarzyszy niedoli zaproponowało mu możliwość ucieczki razem z nimi, ale odmówił twierdząc, że ryzyko jest zbyt duże. Wkrótce jego koledzy zostali złapani i zapłacili za swój krok życiem. Niewiele później, w 1942 roku, gdy wszystko ucichło, Stanisław Mocarski podjął próbę ucieczki wraz z Bolesławem Zalewskim, starszym od siebie o 16 lat sąsiadem ze Szczuczyna. Przez dwa tygodnie ciężkiej wędrówki ukrywali się w lasach i na cmentarzach. Jedzenie zdobywali z wielkim trudem. Doskwierał im głód, więc w końcu poprosili o prowiant w niemieckim domu korzystając z faktu, że współtowarzysz Stanisława Mocarskiego dobrze znał język okupantów. Otrzymali jedzenie, ale Stanisław spostrzegł, że gospodarze najprawdopodobniej zorientowali się, że są oni uciekinierami. Szybko więc opuścili to miejsce. Kontynuowali marsz w stronę granicy. Dopisywało im szczęście, bo przy kontroli niemiecki żołnierz przepuścił ich, gdyż uważał, że są na tyle wyczerpani, a towarzysz Stanisława ma chorą nogę, więc daleko nie zajdą. Cudem udało im się przedostać przez granicę, gdy na pasie granicznym nagle ku ich radości pojawiła się gęsta mgła. Niebezpieczeństwo czyhało wówczas zarówno ze strony Niemców, jak i Armii Czerwonej. Stanisław Mocarski powrócił w rodzinne strony po około trzech latach rozłąki. Do końca II wojny światowej ukrywał się na wsi u brata. Gdy zbliżali się okupanci, chował się w stodole, w specjalnie przygotowanej kryjówce. Po wielu latach otrzymał odszkodowanie za roboty przymusowe.

Po wojnie Stanisław Mocarski powrócił do Szczuczyna, gdzie po raz kolejny prowadził sklep. Sprzedawał m.in. mąkę, ale ciągle nie porzucił marzeń o prowadzeniu młyna wodnego. Wieczorami opowiadał swoim dzieciom jak ten młyn będzie wyglądał i nawet im go rysował. Był typem samouka, człowiekiem zaradnym i pracowitym. Pierwsze krótkie, trwające dwa miesiące doświadczenie z tym rodzajem młyna miał we wsi Romany. Następnym krokiem, w 1961 roku był zakup (na spółkę z bratem Franciszkiem) młyna motorowego w Lubotyniu Starym od ówczesnych właścicieli – Józefa Lisowskiego i Aleksandra Murawskiego. Początkowo młyn był poruszany silnikiem gazowym, a generator gazu zasilany koksem. Po zelektryfikowaniu wsi w 1962 roku, młyn napędzano silnikiem elektrycznym. Obecnie ciągle pozostaje w rodzinie Franciszka Mocarskiego.

Stanisław Mocarski dowiedział się o ogłoszeniu umieszczonym w gazecie o tematyce młynarskiej, dotyczącym sprzedaży młyna wodnego w Bieczu. Ta sprawa zaintrygowała go na tyle, że w 1963 roku postanowił przyjechać po raz pierwszy do oddalonego o setki kilometrów i zupełnie nieznanego mu miasta. Młyn położony był przy gościńcu prowadzącym z Biecza do Jasła (dawniej Przedmieście 207, obecnie ul. Przedmieście Dolne 37). Wybudowany został w 1910 roku, czyli w roku urodzin Stanisława Mocarskiego. Był jednym z najstarszych w okolicy, a po latach najstarszym czynnym tego rodzaju zakładem w powiecie gorlickim. Pierwszym właścicielem wodnego i motorowego młyna był Żyd Hirsch Schneps, pochodzący z rodziny o tradycjach młynarskich. W czasie II wojny światowej młyn przeszedł w zarząd niemiecki, a po wyzwoleniu prowadził go Karol Popiel. W 1963 roku właścicielem był Stanisław Sieradzki, a współwłaścicielem Jan Wilczek. Stanisław Mocarski podjął duże ryzyko, gdyż młyn wymagał wielu niezbędnych remontów i w zasadzie pracy od postaw. Był to jednak jego upragniony młyn wodny, o którym marzył od najmłodszych lat. Zachwycił się także okolicą i ukształtowaniem terenu, spodobało mu się miasto i zabytki. Ponadto istotne stało się dla niego to, że w Bieczu był gaz ziemny, w przeciwieństwie do rodzinnej miejscowości, co również wpłynęło na jego decyzję. Zakupił działkę z młynem turbinowo-wodnym i elektrycznym, niewielkim budynkiem mieszkalnym i maszynownią, działkę budowlaną i działkę gruntową z magazynem i rolą. Rodzina Mocarskich zamieszkała w malutkim domku tuż przy młynie. Stopniowo mogła zacząć prowadzić usługi młynarskie dla bieczan i mieszkańców okolicznych wiosek, ale początki były ogromnie trudne.

W celu podjęcia koniecznego remontu, Stanisław zwrócił się do Zrzeszenia Młynarskiego w Rzeszowie, a jeden z inżynierów przyjechał  do Biecza, obejrzał młyn i doradził co w pierwszej kolejności trzeba wykonać. Założono tzw. „radiałkę”, cylindry na mielenie i jedną parę walców mielących. Następnie mielono mąkę na sito płaskie i dokonywano kolejnych remontów. Pojawiła się druga para walców mielących. Potok Sitniczanka, lewobrzeżny dopływ rzeki Ropy, spiętrzany był jazem o trzech zastawkach drewnianych i części stałej betonowej. Siłę wodną poprzez turbinę Francisa wykorzystano do poruszania urządzeń młyna. W czasie wielkich, a także małych stanów wód, młyn działał przy użyciu silnika elektrycznego. Właściciele coraz lepiej prosperowali i mogli nieco więcej „przerobić”, ale wydajność ciągle nie była wystarczająca. W sezonie kolejki mieszkańców do młyna ustawiały się na kilkaset metrów po obydwu stronach drogi. Okoliczna społeczność doceniała gospodarność właściciela, który starał się ciągle rozszerzać i unowocześniać swoją działalność. W prowadzeniu interesu Stanisławowi Mocarskiemu pomagała żona, a także córka Jadwiga wraz z mężem Władysławem, którzy jednak w 1967 roku spróbowali własnych sił w tej branży. Wydzierżawili pod Warszawą młyn i tam pracowali przez kilka lat. Wrócili do Biecza w 1972 roku i ponownie wsparli rodziców. Z czasem wybudowali nowy dom. Konserwowany i doglądany przez właścicieli młyn przetrwał w niezmienionej postaci do początku lat 90-tych XX wieku. Po zmianach ustrojowych, w 1991 roku przeprowadzono w nim generalny remont. Wprowadzono szereg innowacji i poprawek. Pojawiło się już sześć par walców mielących i drugie sito. Mielono jedną tonę zboża na godzinę. Dobudowano również silosy na zboże. Stanisław Mocarski pracował i pomagał przy młynie bardzo długo, nawet gdy interes całkowicie przejął jego zięć Władysław Gościmiński i córka Jadwiga, którzy byli już wtedy mistrzami młynarskimi. W bieckim młynie nie stosowano żadnych polepszaczy i uszlachetniaczy, co w innych miejscach było częstą praktyką, gdy mając na celu poprawę jakości mąki wzbogacało się ją różnymi specyfikami. W Bieczu produkt finalny zależał tylko i wyłącznie od jakości zboża.

Stanisław Mocarski właściwie nigdy nie przeszedł na emeryturę. Był ciągle aktywny i w pełni sił. Przez wiele lat prenumerował czasopisma młynarskie, m.in. „Przegląd Zbożowo-Młynarski”. W młodości zbierał grzyby, zwłaszcza lubił rydze i sam je marynował. Zajmował się też samodzielnym wyrabianiem przetworów mięsnych. Jego wielkim marzeniem było również założenie cukierni i piekarni, gdyż jeszcze przed prowadzeniem młyna wypiekał torty na wesela, a w późniejszych latach regularnie piekł domowe ciasta i chleby na zakwasie żytnim z własnej mąki. Te marzenia o cukierni i gastronomi obecnie spełnia jego wnuczka Marzena Gościmińska, prowadząc cukiernię, kawiarnię i restaurację z własną produkcją gastronomiczną. Pomimo namawiania nigdy nie wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Należał do Cechu Rzemiosł Różnych. Za swoją działalność otrzymał wiele dyplomów i odznaczeń. Właściciel bieckiego młyna sponsorował różne inicjatywy i remonty organizowane m.in. przez Ratusz, czy też klasztor OO. Franciszkanów i wspierał tym samym miejscową społeczność.

W małżeństwie z żoną Jadwigą, która zmarła 30 czerwca 1995 roku przeżył ponad 57 lat. Był kochającym mężem, ojcem i dziadkiem. Doczekał się siedmiorga wnuków i czterech prawnuków. Najbliższa rodzina była jego oczkiem w głowie. W zasadzie do końca życia stanowił okaz zdrowia. Nie palił papierosów, a mimo to zachorował na nowotwór płuc. Stanisław Mocarski zmarł 10 maja 2006 roku w Bieczu w wieku niespełna 96 lat. Pochowany został w grobowcu rodzinnym obok żony na tutejszym cmentarzu komunalnym.

Biecki młyn gospodarczy stale rozwijał się, w pewnym momencie miał już siedem par walców mielących. Państwo Jadwiga i Władysław Gościmińscy poszerzyli działalność gospodarczą przebudowując dawny budynek mieszkalny przy młynie na kaszarnię, która zaopatrywała zakłady masarskie, hurtownie i gospodarstwa domowe w różne rodzaje kasz jęczmiennych. Powstało także laboratorium, gdzie badano jakość ziarna oraz duże silosy, w których mogło być ono przechowywane. Niestety, obecnie młyn nie jest w pełni aktywny, gdyż w kwietniu 2023 roku zmarł Władysław Gościmiński, jego dotychczasowy właściciel.

Grzegorz Augustowski

Informacje i zdjęcia dzięki uprzejmości P. Jadwigi Gościmińskiej (Mocarskiej) i P. Alicji Kolmas (Mocarskiej)

Źródła: https://gazetakrakowska.pl/mlyn-ktory-wykarmil-pokolenia/ar/12370174
https://lubotyn.pl/userfiles/docs/monografialubotynia.pdf
Internet (biblioteki cyfrowe)

Skip to content