28 kwietnia minęła 3. rocznica śmierci Romana Czyżykiewicza – cenionego strażaka, m.in. założyciela i długoletniego naczelnika, a później honorowego prezesa Ochotniczej Straży Pożarnej w Strzeszynie, członka Zarządu Oddziału Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych (ZOSP) w Bieczu, radnego Rady Miejskiej w Bieczu, a także postępowego rolnika i oddanego społecznika.

Roman Czyżykiewicz urodził się 27 grudnia 1929 roku w Strzeszynie. Był najmłodszym dzieckiem Antoniego Czyżykiewicza (1880-1945) i Apolonii z domu Tajak (1882-1970), którzy zawarli związek małżeński w 1919 roku. Miał siostry Genowefę i Mariannę (zmarła w dzieciństwie) oraz brata Józefa, a także sześcioro starszego przyrodniego rodzeństwa z pierwszego małżeństwa ojca: siostry Stefanię i Emilię oraz braci Pawła, Jana, Tadeusza i Adama. Dwoje z nich zmarło w niemowlęctwie. Ojciec Romana, Antoni Czyżykiewicz w 1903 roku został powołany do służby wojskowej w armii austriackiej, którą pełnił do 1906 roku. Był ordynansem komendanta w Pradze. Walczył w I wojnie światowej. Znalazł się na linii frontu w Moszczenicy i w 1914 roku został ranny w nogę. Dostał się do niewoli rosyjskiej w Donbasie, gdzie spędził cztery lata. Wybrano go kierownikiem mleczarni, gdyż dobrze znał język niemiecki. Uciekł w czasie rewolucji październikowej. Przez Lwów powrócił do rodzinnej miejscowości. Pracował na roli, był postępowym gospodarzem.

W wieku sześciu lat Roman Czyżykiewicz rozpoczął naukę w ówczesnej Dwuklasowej Publicznej Szkole Powszechnej w Strzeszynie, przekształconej w 1938 roku na Publiczną Szkołę Powszechną stopnia II. Był najmłodszym i najmniejszym uczniem w klasie. Gdy wybuchła II wojna światowa miał podjąć naukę w trzeciej klasie. Początkowo dyrektorem placówki była Maria Hejnerówna, a od 1941 roku Stanisław Szufa. W 1944 roku ukończył siódmą klasę w tajnym nauczaniu w godzinach wieczornych. W zajęciach uczestniczyło zaledwie 8 uczniów. Naukę prowadził wspomniany wyżej kierownik szkoły Stanisław Szufa oraz nauczycielki Zofia Pietraszkowa i Karolina Maciejowska. Edukację Romana finansował jego ojciec Antoni.

Gdy Niemcy zaatakowały Polskę, młodzi mężczyźni wyjechali na mobilizację, a pozostali uciekli na Wschód. Brat Romana Czyżykiewicza – Tadeusz walczył w obronie Lwowa w czasie kampanii wrześniowej, a w 1937 roku służył w Kompanii Honorowej przy Prezydencie RP Ignacym Mościckim. Drugi brat – Paweł pojechał z taborem wojskowym. Czas okupacji był pełen niepewności, strachu i bombardowania. Wprowadzono kontyngent na dostawy zboża i innych artykułów żywnościowych. Gospodarstwo zostało pozbawione wozów i koni, zabrało je wojsko. Brak siły pociągowej i rąk do pracy stanowił duże obciążenie dla 10-letniego wówczas chłopca, który pracował z ojcem w polu, pomagał pastuchowi nawracać krowy, żeby nie robiły szkody oraz poganiał przy młócce konie zaprzężone do kieratu. Gdy Antoni Czyżykiewicz zmarł 5 maja 1945 roku, młody Romek musiał stawić czoło trudnej sytuacji. Chcąc utrzymać rodzinę, niepełnosprawną, schorowaną po błonicy siostrę oraz będącą w starszym wieku matkę, musiał on odbudować ogołocone gospodarstwo. Imał się każdego zajęcia, pracując ponad siły od świtu do nocy. Ponieważ nie mieli koni, jeździł razem z sąsiadem na zarobek do Zagórzan, Glinika i Stróżówki. Kosił zboże, trawę, nie chciał jednak za to pieniędzy, gdyż liczył na odrobek sąsiada, który pomagał mu przy sadzeniu, koszeniu i różnych  pracach przydomowych.

W 1946 roku mając 16 lat Roman Czyżykiewicz został aresztowany za dezercję brata (który nie wstawił się do WKU w Gorlicach) i wtrącony boso, bez koszuli w podziemia Ratusza w Bieczu, gdzie spędził trzy dni w trudnych warunkach. Była tam woda po kostki i jedynie szeroka deska do odpoczynku i spania. Wokół pełno krwi na ścianach, brudu i łachmanów po katorgach Żydów, a przede wszystkim plaga szczurów, które w nocy pogryzły mu palce u nóg. Zapomniano o nim, zamknięto go bez jedzenia i picia, a rodzina nie została o tym fakcie poinformowana. Pomoc uzyskał dopiero w niedzielę, gdy podstawiwszy deskę, podciągnął się na kratce okna, a jego wołanie usłyszeli ludzie wracający z kościoła. Zawsze powtarzał, że trudności jak nie zabiją to wzmocnią i tak hartował się przez całe życie.

Młody Roman Czyżykiewicz ukończył kurs przodowników zespołów rolnych, dotyczący rozwoju roślin. Zdał egzamin w Szkole Rolniczej w Kobylance. W listopadzie 1948 roku jako najmłodszego z 32 osób z powiatu skierowano go na kurs przodowników weterynarii w Siarach w majątku Długosza. Uczył się anatomii zwierząt, pomocy przy porodach, rozróżnianiu chorób zakaźnych. Za zdany kurs weterynarii otrzymał darmowe książki. Chętnie poszerzał swoją wiedzę czytając prasę rolniczą, a zaczerpnięte stamtąd pomysły zaczął wcielać w życie. Dowiedział się z „Młodego rolnika”, że można kisić liście buraków cukrowych, a kiszonka sprawiała, że każda krowa dawała o dwa litry mleka więcej. Wiedzę wprowadził w czyn. Wykopał głęboki dół i załadował liśćmi, ubił je, przykrył słomą i zasypał ziemią. W zimie karmił krowy kiszonką. Rzeczywiście wydajność krów zwiększyła się. Został wytypowany wraz z Bogdanem Tumidajewiczem z Biecza do szkoły weterynarii w Krakowie. Na dalszą naukę nie wyraziła jednak zgody  matka, a to wszystko zbiegło się jeszcze z powołaniem do wojska.

W czerwcu 1950 roku Roman Czyżykiewicz rozpoczął służbę wojskową w Kętrzynie (Wojska Ochrony Pogranicza). Po trzech miesiącach szkolenia przydzielono go do Batalionu Braniewo na etat pisarza żywnościowo-mundurowego. W maju 1951 roku został kapralem i awansował na magazyniera mundurowego batalionu. Funkcję pełnił do końca 1951 roku, następnie przeniesiony na szefa Szkoły Podoficerskiej Łączności. Wykonywał obowiązki dotyczące zaopatrzenia, więc często przemieszczał się. Zajmował się rozliczeniami i sprawozdaniami. Służba była ciężka, obowiązywał regulamin wojenny. Większość dowódców mówiła z rosyjskim akcentem i zwalczała polskich patriotów. W związku z tym Roman Czyżykiewicz w czasie służby przeżył wiele nieprzyjemnych sytuacji i zdarzało mu się być niesłusznie oskarżanym. Od lipca 1952 roku pełnił obowiązki oficera żywieniowo-mundurowego, magazyniera, mundurowego i zaopatrzeniowca. Jego pobyt w koszarach miał zakończyć się 27 sierpnia 1952 roku, ale został przedłużony o 68 dni, aż do 4 listopada. Stało się tak dlatego, że nie znaleziono odpowiedniego następcy na jego miejsce. Odrzucił propozycję pozostania w wojsku jako zawodowy żołnierz, gdyż w Strzeszynie czekało na niego gospodarstwo, mama, siostra i narzeczona.

8 lipca 1953 roku w kościele Bożego Ciała w Bieczu Roman Czyżykiewicz zawarł związek małżeński z rok młodszą Apolonią Dziki, córką Józefa Dzikiego i Bronisławy Wachowicz. Znali się od najmłodszych lat, gdyż mieszkali obok siebie i chodzili do szkoły jedną drogą, ale miłość przyszła z czasem. Zaiskrzyło dopiero w trakcie wesela jego brata Józefa z ciocią jego przyszłej żony. Roman i Apolonia zostali drużbami weselnymi. Szczęśliwe małżeństwo doczekało się czwórki dzieci: Heleny, Antoniego, Ewy i Bogumiły. Roman Czyżykiewicz twierdził, że wszystko co robił społecznie to zasługa żony, która pod jego nieobecność musiała borykać się z ogromem prac w gospodarstwie. Powtarzał, że to żona wpadała na pomysły, a on je tylko realizował. Doskonale wzajemnie się uzupełniali. Przepisem na udane małżeństwo były jego słowa: „Przytul, ucałuj, buziaka nie żałuj!”. Przed wyjazdem do wojska Roman Czyżykiewicz wypowiedział do ukochanej znamienne zdanie „Pamiętaj o mnie, a ja o tobie, a nasza miłość skończy się w grobie”.  Przez 2,5 roku rozłąki widzieli się tylko trzy razy i to na krótko, a mimo to ich narzeczeństwo przetrwało.

W listopadzie 1952 roku Roman Czyżykiewicz powrócił do Strzeszyna po odbyciu służby wojskowej. Już w szkole interesował się strażą pożarną. Jego celem było ożywienie OSP w Strzeszynie, która istniała w czasie okupacji niemieckiej, ale działalność została zaniedbana, a jednostkę rozwiązano. Sprzęt niszczał w szopie, a druhowie częściowo wyjechali szukać pracy. W 1948 roku sikawka trafiła do Binarowej, gdzie szkolono członków OSP. Roman Czyżykiewicz podjął się ambitnego zadania na polecenie gminnego referenta do spraw wojskowych i strażackich w Bieczu, Franciszka Barszcza. OSP w Strzeszynie jako organizacja została zarejestrowana 25 stycznia 1953 roku w Urzędzie Gminy w Bieczu. Roman Czyżykiewicz wszedł w skład pierwszego Zarządu jako Sekretarz. Zebrania i szkolenia odbywały się w mieszkaniu komendanta Jana Wachowicza, a ćwiczenia na jego łące. W maju 1953 roku do Strzeszyna powróciła sikawka z Binarowej. W latach 1953-1954 urządzono dwie zabawy, z dochodu których wybudowano drewnianą remizę na działce komendanta. Udało się również skonstruować wóz na żelaznych kołach, którym przewożono sprzęt. Do pożarów jeżdżono traktorami. W 1980 roku na Walnym Zebraniu Sprawozdawczo-Wyborczym OSP w Strzeszynie Roman Czyżykiewicz został wybrany naczelnikiem (komendantem) OSP w Strzeszynie.

W latach 80-tych XX wieku do Romana Czyżykiewicza zwrócił się mieszkaniec Strzeszyna, Stanisław Kaleta, który chciał sprzedać 9-arową działkę pod nową remizę tamtejszej OSP w zamian za przydział ciągnika. Nietypowa sprawa po licznych konsultacjach została zakończona sukcesem. Romana Czyżykiewicza wybrano Przewodniczącym Społecznego Komitetu Budowy Remizy. Angażował się on w szukanie sponsorów, załatwiał wszelkie formalności związane z budową. Wkrótce rozpoczęto przygotowania dokumentacyjne, gromadzono materiały budowlane i wykonano fundamenty. W maju 1991 roku rozpoczęto budowę ścian. Prace przebiegały bardzo sprawnie, a w listopadzie 1992 roku budynek został pokryty dachem W 1993 roku wykonano instalację elektryczną i tynki wewnętrzne oraz elewację zewnętrzną. Przy budowie pracowało około 40 strażaków, znaczna część robót wykonywana była społecznie. Remizę zwaną Domem Strażaka wybudowano dzięki pomocy finansowej Urzędu Miasta i Gminy Biecz i dużemu wsparciu Kazimierza Gąsiora, jego ówczesnego sekretarza. Uroczyste oddanie Remizy do użytku odbyło się 22 maja 1994 roku. Burmistrz Władysław Gazda w księdze pamiątkowej napisał: „Szczególne słowa uznania dla Naczelnika kol. Romana Czyżykiewicza. Zaryzykuję śmiało, wypowiadając twierdzenie, wioska Strzeszyn zawdzięcza tylko Panu Romanowi ten obiekt. Osobiście, Panie Romanie jako burmistrz gratuluję”. Funkcji komendanta OSP Strzeszyn Roman Czyżykiewicz zrzekł się w 1998 roku, ale w kolejnych latach został honorowym prezesem. Prowadził kronikę OSP w Strzeszynie, należał również do Zarządu Oddziału Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych (ZOSP) RP w Bieczu. Otrzymał wiele odznaczeń strażackich, m.in. Brązowy, Srebrny i Złoty Medal „Za zasługi dla pożarnictwa” (ten ostatni przyznany w 1994 roku w czasie uroczystości otwarcia nowej Remizy), a także medale za wysługę 25, 50 i 65 lat w szeregach OSP. Został również uhonorowany Medalem 40-lecia Polski Ludowej (1984) i Złotym Krzyżem Zasługi (1988).

Roman Czyżykiewicz należał do Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL). Pełnił funkcję radnego Rady Narodowej Miasta i Gminy Biecz (1984-1988), a także przez dwie kadencje w latach 90-tych, startując z okręgu w Strzeszynie. Był także Przewodniczącym Rady. Za swoje największe osiągnięcie uważał zakończoną sukcesem walkę o pozostanie bliskiego sercu Biecza w powiecie gorlickim. Alternatywą było dołączenie miasta do powiatu jasielskiego, a problem nie był należycie konsultowany ze społeczeństwem. Roman Czyżykiewicz przekonywał radnych do poparcia tego pomysłu, a wspierał go Burmistrz Władysław Gazda. W głosowaniu wzięło udział 24 radnych. Za pozostaniem Biecza w powiecie gorlickim głosowało 15, a za jasielskim 9. Udzielał się również w Banku Spółdzielczym w Bieczu jako członek Rady Nadzorczej i Komisji Rewizyjnej w latach 1989-1994. Należał ponadto do Związku Młodzieży Wiejskiej RP i Kółka Rolniczego w Strzeszynie.

Co ciekawe rolnictwo nie było marzeniem Romana Czyżykiewicza, ale radził sobie znakomicie. Lata 50-te XX- wieku, gdy powrócił z wojska były bardzo ciężkie. Stosowano prymitywne metody pracy na roli, wprowadzono obowiązkowe dostawy za marne pieniądze. Dokształcał się dużo czytając.  Chciał, żeby gospodarstwo było nowoczesne, interesowały go wszelkie innowacje, które wprowadzał w życie. Mówił, że zawdzięcza wiele ojcu, który był światłym i postępowym gospodarzem, hodował nawet konie czystej krwi arabskiej. Już w 1955 roku Roman Czyżykiewicz  kupił kosiarkę konną z przyrządem żniwnym, co było dużym udogodnieniem. Użyczał kosiarki sąsiadom, a ci w zamian pomagali mu w różnych pracach polowych. W związku z tym, że ukończył kurs inseminacji, parał się unasienieniem krów, co cieszyło się dużym zainteresowaniem wśród rolników. Przez całe życie prowadził gospodarstwo rolne stosując nowoczesne uprawy roślin. Nawoził obornikiem dwa razy w roku, w jesieni i na wiosnę. Uprawiał m.in. buraki cukrowe i ziemniaki. Prowadził poletka doświadczalne. Otrzymał nagrodę za bardzo dużą wydajność – 130 kwintali ziemniaków z pół hektara uprawy. Hodował też krowy mleczne. Wybudował silosy na liście z buraków i kukurydzy w celu produkowania kiszonki. Na przełomie lat 60-tych i 70-tych rozbudował dom, a w latach 70-tych wybudował oborę z całym zapleczem na 10 sztuk bydła. Wraz z żoną robił pustaki, dachówkę, dodatkowo nocami zajmował się chałupnictwem lakierując wieszaki. Wspólnie założyli gospodarstwo specjalistyczne, w czym pomogło rolnicze wykształcenie żony (Technikum Rolnicze w Bystrej). Znał się na chorobach zwierząt, roślin, a także ludzi. Pomagał przy wycieleniach, wykonywał zastrzyki, a nawet uratował chore dziecko. Wszystko go interesowało, był typem samouka. Gdy tylko postawiono słupy elektryczne, kupił telewizor, pralkę, silniki elektryczne i maszyny. Posiadał dwa traktory C330 Ursus, pługi traktorowe, brony, przewracarkę gwiazdową do siana, siewniki do nawozów, obsypnik do ziemniaków, przyczepę 3-tonową, cyklop do ładowania obornika, dmuchawę do siana, maszynę M7 do obory, chłodnię i dojarkę. Pieniądze uzyskał z ciężkiej pracy, m.in. przy hodowli jałówek i buhajów. W 1974 roku otrzymał Odznakę „Zasłużony pracownik rolnictwa”. Zdobył także III nagrodę Ministerstwa Rolnictwa za osiągnięcia w hodowli bydła. W latach 70-tych XX wieku wraz z sąsiadami wybudował rurociąg samobieżny (woda pod własnym ciśnieniem) dla dziesięciu gospodarstw. Zajął się zakupem i przywozem odpowiednich rur. Wspólnie wykopano dwie studnie, kryty zbiornik na 15 000 litrów i 1000- metrowy rurociąg oraz 250 metrów dopływów do gospodarstw. Wodę prowadzono ze źródełka pod lasem, które odkupiono od właściciela. Wodociąg bezusterkowo służy mieszkańcom ponad 40 lat.

Roman Czyżykiewicz był człowiekiem mocno wierzącym i pobożnym. Modlił się o każdej porze dnia, także w czasie pracy w gospodarstwie. Zawsze miał przy sobie różaniec, posiadał ich kilka. Należąc do parafii Bożego Ciała w Bieczu często przemierzał piechotą drogę ze swojego domu w Strzeszynie do bieckiej świątyni. Dał się poznać jako dobry parafianin i niestrudzony społecznik. Pracował przy wymianie dachu, budowach garażu i budynków gospodarczych, jak również oczywiście w samym kościele. To m.in. z jego inicjatywy strażacy z OSP Strzeszyn (a także z OSP Korczyna) rozpoczęli coroczny zwyczaj pełnienia warty przy Grobie Pańskim w Wielki Piątek i Wielką Sobotę (naprzemiennie) oraz wspólnie w rezurekcyjnej procesji ze sztandarami. Stało się tak w związku z  odstąpieniem pełnienia warty przez strażaków OSP Biecz, gdyż przenieśli się oni do klasztoru OO. Franciszkanów. Ustalenia poczynione zostały 15 grudnia 1988 roku na plebanii z udziałem ks. proboszcza Jana Styrny i weszły w życie od Wielkanocy 1989.

Był wręcz „molem książkowym”. Czytał książki o różnej tematyce, a gazety „pochłaniał” w drodze powrotnej z kościoła do domu. Miał doskonałą pamięć. Nieustannie przyswajał wiedzę. Interesował się polityką, historią, religią i medycyną, zwłaszcza medycyną naturalną. Zbierał pokrzywy, kwiaty i liście lipy, suszył je i sporządzał herbatę. Interesował się również motocyklami. Można było z nim porozmawiać na każdy temat, a jego dom był „domem otwartym”. Dał się poznać jako człowiek pogodny i wrażliwy, pełen poświęceń, empatyczny, który nigdy nie odmówił pomocy. Dbał o rodzinę tak aby nikomu niczego nie brakowało. Zawsze mówił to co myślał. Słynął z poczucia humoru, wtrącania wierszyków, rymowanek i fraszek. Jedno z jego mott życiowych brzmiało: „żeby nikomu nie robić krzywdy, bo dobro i zło powraca 100-krotnie”.

Państwo Czyżykiewiczowie cieszyli się w kolejnych dekadach z ośmiu wnuków i jedenastu prawnuków. Przeżyli wspólnie prawie 68 lat, a hucznie, z udziałem całej rodziny świętowali   zwłaszcza jubileuszową, 65. rocznicę ślubu w 2018 roku, a rok później 90. urodziny. Uroczystości dla Jubilatów zorganizowały kochające dzieci. Roman Czyżykiewicz opiekował się schorowaną żoną Apolonią, która w ostatnich latach poruszała się na wózku inwalidzkim. Udało mu się zebrać i spisać swoje wspomnienia. Wydał książkę „Szczęść Boże. Moje życie” w 2019 roku, dotyczącą  swoich przeżyć. Drugą książkę – „Historia rodu Dzikich” napisał wspólnie z żoną. Opowiada ona głównie o losach jej rodziny. Została oddana do druku miesiąc po jego śmierci. Z kolei 24 stycznia 2020 roku udzielił w Strzeszynie ponad 40-minutowego wywiadu pani Urszuli Karasińskiej, pracownikowi Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Stanisława Gabryela w Gorlicach. Wspominał w nim m.in. swojego ojca, życie w czasie okupacji i po wyzwoleniu, budowę wodociągu grawitacyjnego oraz powstanie OSP w Strzeszynie. Rozmowa w ramach cyklu „Żywa historia Gorlic” dostępna jest na stronie Biblioteki i w serwisie Youtube.

Roman Czyżykiewicz długo nie chorował i był w dobrej formie, ale w pewnym momencie przeszedł zawał serca. Jego stan zdrowia pogorszył się w pierwszej połowie 2021 roku. Zmarł 28 kwietnia 2021 roku w szpitalu w Gorlicach w wieku 91 lat. Pochowany został trzy dni później, 1 maja 2021 roku na cmentarzu komunalnym w Bieczu. Na jego ostatnie pożegnanie, pomimo trwającej pandemii koronawirusa przybyło wiele osób, w tym oczywiście liczna delegacja strażaków. Apolonia Czyżykiewicz zmarła niecałe dwa  lata później, 17 lutego 2023 roku w wieku prawie 93 lat.

Grzegorz Augustowski

Informacje i zdjęcia z archiwum rodzinnego P. Bogumiły Maniak (Czyżykiewicz), P. Heleny Szary (Czyżykiewicz), P. Ewy Mąki (Czyżykiewicz) i P. Antoniego Czyżykiewicza.

Źródła: Roman Czyżykiewicz „Szczęść Boże. Moje życie” – 2019

Tadeusz Ślawski „Strzeszyn. Zarys monograficzny” – Biecz 2003

Tadeusz Ślawski „150 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w Bieczu” – Biecz 2011

Ochotnicza Straż Pożarna w Strzeszynie – Księga Pamiątkowa

http://mbpgorlice.info/new/art,1764,zywa-historia-gorlic-wywiad-z-panem-romanem-czyzykiewiczem

Skip to content