6 marca minie 31. rocznica śmierci brata Kazimierza Adama Borkowskiego – zakonnika, który aż 58 lat spędził w klasztorze OO. Franciszkanów w Bieczu sprawując funkcję zakrystiana. Był człowiekiem pracy i modlitwy, niezwykle życzliwym i pomocnym nie tylko w sprawach duchowych, cierpliwym i otwartym na potrzeby drugiego człowieka, bardzo popularnym wśród mieszkańców naszego miasta. Biecki zakonnik zmarł w opinii świętości.

Adam Józef Borkowski urodził się 11 grudnia 1909 roku w Nowym Sączu. Był synem szewca Józefa Borkowskiego i Marii z domu Korzeń. Ochrzczony został w tamtejszym kościele parafialnym św. Małgorzaty. Miał cztery siostry i dwóch braci. Była to rodzina bardzo religijna. Młody chłopiec uczęszczał najpierw do siedmioklasowej Szkoły Powszechnej im. Adama Mickiewicza, a następnie przez okres dwóch lat do I Gimnazjum w Nowym Sączu. Od zawsze wiara była dla niego niezwykle ważna – został ministrantem w kościele OO. Jezuitów, ale przede wszystkim marzył o wstąpieniu do zakonu św. Franciszka z Asyżu.

Jako 15-latek, we wrześniu 1925 roku zgłosił się do Kolegium Serafickiego, czyli do Seminarium Duchownego we Lwowie, prowadzonego przez prowincję Matki Bożej Anielskiej Franciszkanów-Reformatów. Zamierzał zostać kapłanem i miał kontynuować naukę w zakresie szkoły średniej, ale już po pierwszym półroczu, w lutym 1926 roku zrezygnował, najprawdopodobniej z powodu słabego stanu zdrowia. To właśnie wtedy zwrócił się z prośbą do ojca prowincjała franciszkańskiego, że pragnie zostać bratem zakonnym. Do tego grona przyjęty został 4 marca 1926 roku. Były to jego obłóczyny, czyli uroczystość przyznania habitu. Otrzymał imię zakonne Kazimierz i rozpoczął postulat – okres przygotowujący do życia zakonnego.

W latach 1926-1928 pracował we lwowskim klasztorze przy ulicy Janowskiej – głównie w zakrystii, kościele i kuchni. W sierpniu 1928 roku przeniesiono go do klasztoru w Zakliczynie, gdzie był zakrystianem. Jego zadania dotyczyły m.in. chodzenia po kweście wraz ze starszym zakonnikiem i zbierania jałmużny na potrzeby klasztoru w obrębie tejże parafii, a także w rejonie Nowego Sącza. 11 listopada 1929 roku w klasztorze w Kętach rozpoczął roczny nowicjat dla braci, będący czasem formacji dla bezpośredniego wprowadzenia do życia w zakonnej wspólnocie. 12 listopada 1930 roku złożył pierwszą profesję zakonną i delegowano go do klasztoru w Zakliczynie. W maju 1931 roku udał się do klasztoru św. Kazimierza w Krakowie, gdzie pracował jako zakrystian przez niecałe dwanaście miesięcy. Z powodu choroby płuc z początkiem 1932 roku powrócił do Zakliczyna.

Do kościoła i klasztoru OO. Franciszkanów w Bieczu brat Kazimierz Borkowski przybył 3 listopada 1933 roku i od tego momentu spędził w naszym mieście resztę swojego długiego życia. Śluby wieczyste złożył pod koniec grudnia 1933 roku. Zakonni przełożeni nie zmieniali już więcej miejsca jego pobytu, gdyż właśnie w bieckim klimacie znacznie poprawił się stan jego zdrowia i praktycznie wyleczył się z gruźlicy.

Brat Kazimierz Borkowski pełnił tu również funkcję zakrystiana. Do jego obowiązków należało sprawowanie nadzoru nad zakrystią i staranne przygotowywanie przedmiotów niezbędnych do sprawowania liturgii. Zajmował się także otwieraniem i zamykaniem świątyni, dzwonieniem przed mszą św. i w czasie procesji, opieką nad przedmiotami sakralnymi, dbaniem o porządek i czystość w kościele oraz wokół niego, przygotowaniem szat i naczyń liturgicznych, pomocą kapłanowi w zakładaniu i zdejmowaniu szat przed i po nabożeństwach, zastępowaniem ministrantów przy celebracji mszy i asystą kapłanowi w obrzędach i sakramentach, takich jak chrzciny, śluby itp.

Zakonnik rozpoczynał dzień od otwarcia furty i kościoła i przygotowania mszy św., w której pobożnie uczestniczył regularnie przystępując do komunii św. Następnie przyjmował interesantów w zakrystii i udawał się na śniadanie. Po nim zajmował się swoimi codziennymi obowiązkami. Gorliwie modlił się, często na różańcu, który otrzymał od swojej babci, a po śmierci zgodnie z jego życzeniem włożono go do jego trumny. Większość dnia spędzał w kościele, wypełniał swoje zadania zakrystiana, jak również inne prace zlecane przez przełożonych lub które nasuwało życie. Dbał o niezbędne porządki dotyczące świątyni, a najbardziej lubił przyozdabiać ołtarze kwiatami, wspomagany nierzadko w tych czynnościach przez młodzież. Kwiaty hodował brat Łucjan Skalski w klasztornej cieplarni. Były to zazwyczaj hortensje, lilie, lewkonie i białe chryzantemy. Brat Kazimierz miał olbrzymi kontakt z wiernymi, z którymi obcował na co dzień. Często spotykał się z młodymi ludźmi na klasztornym dziedzińcu i rozmawiał o ich problemach. Zawsze czekał na mieszkańców, którzy przychodzili do niego z różnymi sprawami, prosili o rady, opowiadali o swoich bolączkach i radościach. Starał się ich wysłuchiwać, wspierać i łagodzić konflikty. Bieczanie niezwykle szanowali franciszkanina, mówili o nim „brat Kaziu”, a on również odwzajemniał się szacunkiem, bo kontakt z drugim człowiekiem był dla niego bardzo istotny. Miał szczególny dar pokrzepiania cierpiących, pokrzywdzonych i biednych. Do dziś znane są przykłady wiernych, którzy dzięki rozmowie i modlitwie z zakonnikiem doznali szczególnych łask Bożych w swoim życiu. Tadeusz Ślawski, który przyjaźnił się z bratem Kazimierzem i znał go od lat 50-tych XX wieku, już po śmierci franciszkanina uważał, że modlitwa do niego uratowała życie jego córki. W książce „Tadeusz Ślawski we wspomnieniach” możemy przeczytać: „Mnie przyszedł wówczas na myśl śp. brat Kazimierz Borkowski, do którego się modlę i za którego się modlę. Ogarnęła mnie wówczas jakaś potężna siła, z którą się do niego zwróciłem z prośbą o pomoc i wówczas poczułem jego potężną moc i jakąś bliskość jego osoby. Sytuacja jaka się wytworzyła jest nie do opisania. Było to w moim mieszkaniu. Trwało bardzo krótko. Brat Kazimierz stał mi się przez chwilę dziwnie bliskim, po prostu czułem go przy sobie jako kogoś, kto opiekuje się całą naszą rodziną. Po tym ogarnęła mnie głęboka wiara, że wszystko dobrze się skończy. Poczułem, że brat Kazimierz jest opiekunem całej naszej rodziny (…) Groźba niebezpieczeństwa minęła. Wierzę, że w tym wszystkim dopomógł brat Kazimierz (…) Jeszcze za jego życia przepowiadałem i wierzyłem, że brat Kazimierz swoim postępowaniem zasługuje na to, aby znaleźć się po śmierci wśród kandydatów na ołtarze. Modlę się o to, aby się spełniło moje przewidywanie, aby jego szlachetne i opromienione głęboką wiarą życie znalazło zapłatę w niebie.”

Brat Kazimierz Borkowski był człowiekiem skromnym, ubranym w ubogi, połatany habit, który stanowił wyraz jego ubóstwa. Interesowały go bardzo sprawy kościoła i Polski. Był skarbnicą wiedzy o historii klasztoru. Opisywał ciekawe wspomnienia z życia zakonnego w klasztorach w Zakliczynie i Bieczu z różnych okresów – zarówno okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, jak i kolejnych dekad. Z sentymentem powracał do pielgrzymek organizowanych w latach 1937-1939 przez gwardiana, o. Ludwika Szelągowskiego, gromadzących w pociągach kilkuset wiernych. Brał w nich zresztą czynny udział – odwiedził Częstochowę, Kraków, Wieliczkę, Wilno, Troki, Warszawę, Gniezno, Poznań, Toruń i Gdynię. Mijały lata, zmieniały się czasy, ale biecki zakonnik nieustannie żył miłością Boga i bliźniego. Można go było spotkać na korytarzach na parterze, klęczącego przed głównym lub bocznym ołtarzem w kościele, w zakrystii, czy też na chórze. Wiele czasu poświęcał na adorację Najświętszego Sakramentu. Nie było potrzeby szukania go, bo zjawiał się sam, gdy tylko był potrzebny.

W życiu brata Kazimierza Borkowskiego nie było żadnych awansów, wielkich wydarzeń, czy przełomowych dat. Cechowała go codzienna zwyczajna praca dla dobra kościoła i ludzi, a także konsekwentne i gorliwe wypełnianie złożonych Bogu ślubów czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. W wolnych chwilach pisał także wiersze-modlitwy. Pod koniec lat 80-tych brat Kazimierz zaczął coraz poważniej chorować, w związku z czym w 1988 roku zwolniono go z pełnienia obowiązków zakrystiana. Ostatnie trzy lata spędził w swojej małej celi, znajdującej się przy wejściu na korytarz, w pobliżu biblioteki ze starodrukami. Zmagał się z chorobą wieńcową i nadciśnieniem tętniczym. Nie chciał być dla nikogo problemem i ciężarem. Otoczono go opieką, a swój los znosił ze spokojem, godnością i pogodą ducha. Łącznie aż 65 lat przeżył w Zakonie św. Franciszka, z czego 58 lat w Bieczu.

Brat Kazimierz Borkowski zmarł 6 marca 1991 roku w bieckim klasztorze w wieku 81 lat. Pochowany został trzy dni później w grobowcu zakonnym na tutejszym cmentarzu komunalnym. W jego ostatniej drodze towarzyszyło mu spore grono kapłanów diecezjalnych, zakonników franciszkańskich i przede wszystkim wiernych. W mowie pogrzebowej o. Wacław Michalczyk powiedział następujące słowa: „Odszedł od nas dobry człowiek, dobry zakonnik, przykładny naśladowca św. Franciszka z Asyżu. Bóg powołał go do siebie w 82. roku życia i 66. od wstąpienia do Zakonu. Znany był dobrze i ceniony nie tylko w Bieczu, ale także w bliższej i dalszej okolicy. Ludzie wiedzieli, że kiedykolwiek przyjdą do klasztoru, zastaną brata Kazimierza. U niego szukali często pomocy w różnych sprawach, przed nim się zwierzali ze swoich kłopotów i problemów oraz polecali się jego modlitwom. Brat Kazimierz miał czas i cierpliwość, aby każdego wysłuchać, doradzić mu; umiał pocieszyć, podnieść na duchu. Zapewniał o modlitwie. Wszystkim był bliski”.

Po dziewięciu latach, 8 marca 2000 roku, za zgodą Sanepidu, dokonano ekshumacji jego ciała. Zostało przeniesione na klasztorny dziedziniec do przygotowanego grobu. Pamięć o zakonniku wciąż żyje wśród bieczan i nie tylko. Jego grób jest często odwiedzany, a parafianie modlą się przy nim, zapalają znicze i składają kwiaty. W październiku 2000 roku powołano Parafialny Zespół Charytatywny „Caritas”, który nosi imię Brata Kazimierza Borkowskiego. W roku szkolnym 2000/2001 jego osoba znalazła się wśród pięciu kandydatów na patrona Zespołu Szkół Zawodowych w Bieczu, ale ostatecznie wybrano św. królową Jadwigę. Wciąż istnieje szansa na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego tego niezwykłego człowieka.

Grzegorz Augustowski

Źródła: O. Grzegorz Antoni Wiśniowski OFM: „Brat Kazimierz Adam Borkowski OFM” – „Almanach Sądecki” – nr 1/2 (54/55) – 2006

„Dzieje Kościoła i Klasztoru OO. Franciszkanów w Bieczu 1982-2005” – praca zbiorowa pod redakcją o. Samuela Bommersbacha
i Marty Bartuś – Biecz 2005

Jan Pasiecznik OFM „Kościół i Klasztor Franciszkanów – Reformatów
w Bieczu (1624-1982)” – Wydawnictwo Prowincji Franciszkanów-Reformatów, Kraków 1984

Gabriela Ślawska „Tadeusz Ślawski we wspomnieniach” – Towarzystwo Kulturalne Biecza
i Regionu im. bpa M.Kromera – Biecz 2020

Stowarzyszenie „Klub Gorliczan”: „Gorlicki Informator Biograficzny” – Gorlice 2009

Terra Biecensis” – nr 5/17 – marzec 2000

„Terra Biecensis” – nr 2/18 – czerwiec 2000

„Terra Biecensis” – nr 1/29 – wiosna 2003

Skip to content