Aleksander Kawa był szanowanym nauczycielem, kierownikiem warsztatów szkolnych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Bieczu, samorządowcem, radnym i Przewodniczącym Rady Miasta i Gminy Biecz (1990-1991), a także oddanym społecznikiem.

Aleksander Kawa urodził się 1 listopada 1936 roku w Kukowie – wsi położonej pomiędzy Suchą Beskidzką a Żywcem. Obecnie jest to województwo małopolskie, powiat suski, gmina Stryszawa. Był najmłodszym synem Stanisława Kawy i pochodzącej ze Ślemienia Joanny z domu Stanik. Miał brata Kazimierza, który zmarł na krztusiec w wieku 10 lat, a także dwoje przyrodniego rodzeństwa: Zofię (Alojzę) i Jana. Jego matka była najpierw żoną Jana Kawy – starszego brata Stanisława. Gdy spodziewała się drugiego dziecka, jej mąż zginął tragicznie, raniony siekierą przez sąsiada, gdy pracował przy wyrębie drzewa w lesie. Spór dotyczył kradzieży drewna, o którą Jan oskarżył swojego przyszłego zabójcę. Rodzina Kawów posiadała gospodarstwo rolne. W obawie przed przejściem ojcowizny w obce ręce w razie ponownego założenia rodziny przez Joannę, postanowiono, że wyjdzie ona za mąż za Stanisława Kawę. Mimo niełatwych początków, ich małżeństwo okazało się być zgodne i szczęśliwe. Spędzili wspólnie ponad 40 lat. Byli rolnikami, którzy utrzymywali się pracując w ok. 5-hektarowym gospodarstwie. Uprawiali zboże i warzywa, hodowali dwie krowy, jedną świnię, owce, kury, kaczki, gęsi i króliki. Posiadali również konia, którego wykorzystywali do prac polowych. Żniwa odbywały się z pomocą sąsiadów, przy użyciu kos i sierpów. Rodzinę darzono szacunkiem, Stanisław Kawa był ławnikiem w Sądzie Okręgowym. Uzyskał również tytuł „Przodownika Ochrony Roślin”, gdyż dystrybuował środki chemiczne i informował rolników jak je stosować.

Z gospodarstwa Kawów w Kukowie do kościoła parafialnego w Krzeszowie było ponad 3 km drogi, ale nie przeszkadzało to młodemu Olkowi Kawie w regularnym uczestnictwie w nabożeństwach (nie tylko w niedzielę). Chętnie brał także udział w katechezach prowadzonych przy kościele. Zresztą do swojej parafii zaglądał również i w kolejnych latach – zawsze wtedy, gdy pojawiał się w rodzinnych stronach. Chłopiec uczęszczał najpierw do szkoły podstawowej w Kukowie, a następnie w Stryszawie. Kontynuował edukację w Technikum Mechanicznym Ministerstwa Przemysłu Maszynowego przy Alei Mickiewicza w Krakowie na wydziale obróbki metali skrawaniem. Ukończył je egzaminem dojrzałości w czerwcu 1955 roku, uzyskując tytuł  technik – mechanik. Mieszkał wówczas u swojej siostry Zofii, angażował się w opiekę nad jej dziećmi i różne prace domowe. Nieobce były mu jednak krakowskie wydarzenia kulturalne i towarzyskie. W razie potrzeby powracał do Kukowa, żeby wesprzeć rodziców pomagając w gospodarstwie. Wkrótce otrzymał tzw. „nakaz pracy” i 5 października 1955 roku został zatrudniony w Olkuskich Zakładach Sprzętu Instalacyjnego w Wierbce. Dosyć szybko musiał zmienić plany zawodowe, gdyż na początku stycznia 1957 roku powołano go do odbycia dziewięciomiesięcznej służby wojskowej. 8 października 1957 roku ukończył Podoficerską Szkołę Łączności w stopniu starszego szeregowego. W przyszłości dzięki kolejnym szkoleniom wojskowym, awansował do stopnia kaprala. 1 grudnia 1958 roku podjął pracę w Wojewódzkim Szpitalu Przeciwjagliczym im. Lucjana Rydla w Krakowie-Witkowicach (obecnie Wojewódzki Szpital Okulistyczny) jako kierownik warsztatów technicznych.

Aleksander Kawa poznał tam pochodzącą z Biecza pielęgniarkę Danutę Barszcz, córkę Jana Barszcza i Marii z domu Pabisz. Młodzi zakochali się w sobie i po pewnym czasie postanowili się pobrać. Związek małżeński zawarli w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia 1960 roku w kościele pw. Bożego Ciała w Krakowie. Jeszcze w czasie narzeczeństwa Danuta zauważyła, że Aleksander ma biały różaniec, a ona czarny. Były to ich różańce, które otrzymali przystępując do pierwszej komunii świętej. Poprosiła wybranka, by się nimi zamienili, gdyż wolała mieć biały. Wtedy okazało się, że w trzeciej dziesiątce czarnego różańca znajdowało się 9 koralików. Aleksander zdziwił się i powiedział: „Popatrz, to ja przez cały czas odmawiałem za ciebie tę brakującą zdrowaśkę!” Jego różaniec miał bowiem w trzeciej dziesiątce aż 11 „paciorków”. Państwo Kawowie rozważali wspólne życie w Gdańsku, ale ostatecznie namówieni przez Jana Barszcza, teścia Aleksandra, przyjechali w 1961 roku do Biecza i zamieszkali z nim w domu przy ulicy Węgierskiej. Jan Barszcz był prezesem bieckiej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” i jednym z twórców wytwórni pieczywa cukierniczego „Kasztelanka”, a w czasie II wojny światowej ludowym działaczem konspiracyjnym. Aleksander i Danuta doczekali się pięciu córek: Joanny, Marii, Aleksandry, Aliny i Moniki, które były dla nich wielką dumą i radością.

Od 1 marca do 31 sierpnia 1961 roku Aleksander Kawa pracował jako technik-mechanik w dziale transportu Powiatowego Związku Gminnych Spółdzielni (PZGS) „Samopomoc Chłopska” w Gorlicach. Zwolniony został na własną prośbę. Jego kolejnym miejscem zatrudnienia była Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Bieczu. Funkcję dyrektora pełnił wówczas Władysław Niklas, twórca szkolnictwa zawodowego w naszym mieście. Dzięki jego zaangażowaniu placówka rozwijała się znakomicie. Obok budynku dawnego Sądu Grodzkiego, gdzie mieściła się szkoła, wybudowano nowoczesne warsztaty szkolne, w których miała odbywać się praktyczna nauka zawodu, m.in. w zakresie obróbki skrawaniem. Potrzebowano więc wykwalifikowanej kadry nauczycieli. Dyrektor Niklas przyjął do pracy Aleksandra Kawę, który musiał jednak uzupełnić wykształcenie z zakresu pedagogiki. W latach 60-tych wytrwale i z powodzeniem realizował serię kursów i studiów pedagogicznych. 30 sierpnia 1965 roku ukończył z wynikiem bardzo dobrym Studia Pedagogiczne dla Nauczycieli Szkół Zawodowych, zorganizowane przez Ośrodek Szkolenia Kursowego Ministerstwa Oświaty w Katowicach. Dyplom nauczyciela zawodu w szkołach zawodowych w zakresie obróbki ręcznej i mechanicznej uzyskał po odbyciu wymaganej praktyki i zdaniu egzaminu kwalifikacyjnego 23 maja 1967 roku.

1 lutego 1968 roku Aleksander Kawa został nauczycielem zawodu w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Bieczu. 1 maja 1972 roku stał się nauczycielem mianowanym, a 23 stycznia 1975 roku nauczycielem dyplomowanym. W 1973 roku ukończył Pedagogiczną Szkołę Techniczną w Krakowie i uzyskał tytuł technika-mechanika w zakresie specjalności obróbka metali skrawaniem. Dał się poznać jako sumienny, odpowiedzialny i sprawiedliwy nauczyciel, ale jednocześnie bardzo wymagający wobec uczniów. Był również lubiany i szanowany przez swoich współpracowników. Aleksander Kawa uczył głównie obróbki skrawaniem, czyli obsługi tokarek w hali maszynowej. Odpowiadał za funkcjonowanie tzw. „narzędziowni” – pomieszczenia, w którym przechowywano wszystkie narzędzia, młotki, pilniki, wiertła itp. Pilnował, żeby uczniowie zwracali wypożyczany sprzęt, a także czuwał nad jego sprawnością i gotowością do bezpiecznego użycia.

31 sierpnia 1976 roku krośnieński Kurator Oświaty i Wychowania powołał Aleksandra Kawę na stanowisko kierownika warsztatów szkolnych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Bieczu. Jego podstawowym zadaniem było nadzorowanie całości procesu kształcenia w placówce, w której istniały dwa profile: głównie dla chłopców – ślusarz i tokarz oraz dla dziewcząt – krawiec. Kierownik warsztatów był również odpowiedzialny za prawidłowe funkcjonowanie hali maszynowej z tokarkami i pracowni krawieckich, za zajęcia tam prowadzone i wszystkie inne sprawy z nimi związane. Był swego rodzaju zarządcą tej części funkcjonowania szkoły i koordynatorem dla niemałej grupy nauczycieli zawodu. Na emeryturę przeszedł w 1986 roku, po 25 latach pracy w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Bieczu.

Jednym z wiodących zainteresowań Aleksandra Kawy było ogrodnictwo, dzięki czemu rodzina miała własne owoce i warzywa. W lecie wstawał wcześnie rano, żeby jeszcze przed pójściem do pracy wykonać niezbędne czynności. Popołudnia również spędzał w przydomowym ogrodzie lub na działce, którą wraz z żoną uprawiali na terenie obecnego osiedla powyżej bieckiego LO. Posiadał talenty artystyczne, które potrafił wykorzystać w połączeniu ze zdolnościami i umiejętnościami technicznymi. Samodzielnie wykonał wiele sprzętów do domu. Były to m.in. lampy, krzesła, stoliki, huśtawki dla dzieci, meble ogrodowe itp. Zajmował się także metaloplastyką, w związku z tym wybudował sobie niewielką, przenośną kuźnię. Tworzył wówczas finezyjne świeczniki, lampiony i inne ozdoby. Jego dziełem były metalowe latarnie, które długo oświetlały wejście do Ratusza, budynek Muzeum i Dom Becza. Już po jego śmierci zostały one zastąpione obecnymi, pochodzącymi z masowej produkcji. Spod ręki Aleksandra Kawy wyszło ponadto wiele ozdobnych krat (np. w oknach Ratusza od strony zachodniej), barierek oraz ogrodzeń zarówno dla osób prywatnych, jak i kościołów i innych instytucji. W czasie wolnym rzeźbił w drewnie, szkicował i malował. Potrafił zagrać na pianinie, bez nut, ze słuchu i to pomimo braku muzycznego wykształcenia. Od lat 70-tych interesował się motoryzacją. Z pomocą przyjaciela Leszka Bochni, z części kupionych z odzysku, zbudował swój pierwszy samochód – syrenkę. Później remontował dla siebie używane samochody (kolejną syrenkę, dwa moskwicze i fiata 125p). Jego umiejętności mechanika samochodowego, sumienność, precyzja i staranność sprawiły, że z czasem ludzie zwracali się do niego z prośbą o naprawę lub konserwację samochodów. Przez długie lata Aleksander Kawa poświęcał swój wolny czas wykonując drobne naprawy i większe remonty samochodów, często przebywając do późnych godzin w garażu. Dzięki temu mógł powiększyć rodzinny budżet. Co roku w lecie powracał do Kukowa. Odwiedzał rodziców i starał się pomagać we wszystkim: ściągał z lasu ścięte drzewa, przygotowywał opał na zimę, dokonywał niezbędnych napraw w gospodarstwie, w czasie żniw był kosiarzem, młockarzem itp. Jego matka zmarła w 1977 roku, a ojciec odszedł dziewięć lat później i prawie do końca swego życia prowadził gospodarstwo.

Aleksander Kawa od dziecka wychowywany był w duchu patriotycznym i religijnym. Mieszkając w Bieczu angażował się w życie parafii pw. Bożego Ciała. Służył pomocą przy naprawach kościelnych sprzętów: starodawnych zamków, dzwonów na dzwonnicy, mechanizmu podnoszenia i opuszczania kasety ochronnej obrazu „Zdjęcie z krzyża” w ołtarzu głównym, naprawiał i czyścił kielichy mszalne. Był członkiem Rady Parafialnej, brał udział w obywatelskich patrolach wokół świątyni po odzyskaniu i ponownym zamontowaniu skradzionego obrazu. Po przejściu na emeryturę codziennie uczestniczył w porannej Mszy św. Swoją pobożność i wiarę przejawiał także podejmując ogromny trud pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Chętnie poszerzał swoją wiedzę historyczną, gromadząc sporą biblioteczkę w tej dziedzinie.

W latach 70-tych naciski polityczne na nauczycieli, zwłaszcza tych pełniących funkcje kierownicze, były bardzo silne. Oczywiście chodziło tu o popieranie „jedynie słusznych” poglądów władzy komunistycznej. Aleksandra Kawę zmuszono do podjęcia „studiów” na Wieczorowym Uniwersytecie Marksistowsko-Leninowskim (WUML). Odbył je, gdyż twierdził, że warto poznać przeciwnika od środka, ale nigdy nie poddał się indoktrynacji komunistycznej i nie wstąpił do PZPR. W 1980 roku zaangażował się w powstanie oddziału Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w Bieczu. Był jej członkiem od 31 października 1980 roku. Bardzo aktywnie działał w kampanii wyborczej w czerwcowych wyborach parlamentarnych w 1989 roku, oczywiście po stronie opozycji solidarnościowej. Organizował spotkania z kandydatami do Senatu, m.in. z Gustawem Holoubkiem i Andrzejem Szczypiorskim. Mieszkańcy Biecza namówili Aleksandra Kawę do startu w pierwszych w III RP wolnych wyborach samorządowych w maju 1990 roku. Uzyskał on mandat radnego Rady Miasta i Gminy Biecz, a po ukonstytuowaniu się Rady wybrano go jej Przewodniczącym. Niestety, nowe zadania przyniosły mu nie tylko ogrom pracy, ale i stresu, co było zbyt dużym obciążeniem dla jego zdrowia. W 1991 roku złożył więc rezygnację z funkcji Przewodniczącego.

Wiele obowiązków, brak odpoczynku i nadmierne palenie papierosów sprawiły, że zdrowie Aleksandra Kawy gwałtownie się pogorszyło. W 1989 roku przeszedł ciężkie zapalenie płuc, a dwa lata później poważny zawał serca. Pobyty w szpitalach stały się dla niego codziennością. Jego serce okazało się prawie kompletnie zniszczone, a lekarze nie dawali szans na życie. Jedyną nadzieję upatrywano w transplantacji serca. Po wnikliwych przemyśleniach, rozstrzygnięciu dylematów etycznych (wsparciem były rozmowy z darzącym go szacunkiem ówczesnym bieckim proboszczem, ks. dr Janem Styrną), Aleksander Kawa zgodził się na tę trudną i ryzykowną terapię. W październiku 1992 roku otrzymał wezwanie do Szpitala Jana Pawła II w Krakowie. Zespół kardiochirurga, prof. Antoniego Dziatkowiaka przeprowadził transplantację, która była dopiero 26. udanym przeszczepieniem serca przeprowadzonym w tej klinice. Po długiej rekonwalescencji (w Krakowie i Rabce), Aleksander Kawa wrócił do Biecza. Był pełen nadziei i planów na nowe, darowane mu wręcz życie. Diametralnie zmienił sposób funkcjonowania: rzucił palenie, dbał o dietę, chodził na długie spacery z ulubionym psem Baszą. Zaangażował się w działalność Stowarzyszenia Osób Po Przeszczepie Serca. Promował ideę transplantacji jako metody leczenia chorych z ostrą niewydolnością narządów, którym medycyna nie może pomóc w inny sposób. Zdobywał fundusze na działalność Stowarzyszenia, uczestniczył w spotkaniach integracyjnych tzw. „przeszczepieńców”.

Aleksander Kawa był dobrym, prawym i mądrym człowiekiem. Ciężko pracował, czynił wszystko, żeby rodzina miała zapewniony byt i bezpieczeństwo, a córki solidne wykształcenie. Nigdy nie stawiał siebie na pierwszym miejscu. Starał się pomagać tym, którzy jego pomocy potrzebowali, w wielu sprawach był bezkompromisowy. Pomimo trudności nie poddawał się, ale wielu marzeń nie udało mu się jednak zrealizować. Doczekał się sześciorga wnuków. Były one dla niego wielką radością. 31 października 1997 roku zmarła jego żona Danuta, z którą spędził prawie 37 lat szczęśliwego małżeńskiego życia. Transplantacja przedłużyła Aleksandrowi Kawie życie o 10 lat. Zmarł po kilku miesiącach choroby nowotworowej, 12 września 2002 roku w domu, w otoczeniu opiekujących się nim do ostatnich chwil życia córek. Przeżył niespełna 66 lat. Pochowany został w grobowcu obok żony na cmentarzu komunalnym w Bieczu.

Na nagrobku wygrawerowane zostały słowa Juliusza Słowackiego:

“Bóg sam wie tylko, jak mi było trudno.

Do tego życia co mi dał przywyknąć.

Iść co dnia drogą rozpaczy odludną.

Co dnia uczucia rozrzucać, czuć, niknąć”.

Pozostał w sercach rodziny, w pamięci mieszkańców Biecza i Kukowa oraz kilku pokoleń uczniów Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Bieczu.

Grzegorz Augustowski

Informacje, dokumenty i zdjęcia dzięki uprzejmości córek
P. Aleksandra Kawy

Źródła: Maria Matys: „Księga Pamiątkowa. 90 lat szkolnictwa zawodowego w Bieczu 1912-2002”

Skip to content